BeataK. |
Wysłany: Nie 0:11, 17 Sty 2010 Temat postu: Lexus rottek z interwencji z Rębowoli |
|
Wczoraj otrzymaliśmy zgłoszenie o dwóch psach uwięzionych w sadzie w miejscowości Rębowola. Dziś pojechaliśmy z Agą P. na interwencję, wraz z Fundacją Emir.
Po wejściu za otwarte ogrodzenie, zobaczyliśmy rottweilera przywiązanego na "krowim łańcuchu" na betonowej wylewce przy prowizorycznej budzie. Buda - kilka zbitych desek obitych papą, zero ocieplenia, rozpadająca się od tyłu bez podłogi postawiona na betonie.
Dookoła resztki zamarzniętej suchej karmy , brak wody.
Łańcuch na którym uwiązany był rottek ważył 3 kg i był owinięty dookoła szyi psa, bez żadnej obroży.
Pies na nasz widok schował się do budy, ale po kilku opakowaniach mielonki dało się go wyciągnąć z budy, po czym uwolnić go odrywając łomem łańcuch od budy.
Rottek był już bezpieczny z nami w samochodzie, przerażony, przemarznięty i skulony.
W budzie na betonie krew.
Z zabudówki ala przechowalnia jabłek dobiegał odgłos szczekania, podeszliśmy tam i nagle wybiegł kolejny pies. Niestety był tak przerażony, że nie udało nam się go złapać, wybiegł na teren sadu, a tam śnieg po kolana.
W magazynie rozdarty worek suchej karmy i brak wody. (Myszy, szczury i gołębie wewnątrz przechowalni miały się dobrze)
Jutro jedziemy wyłapać zbiega - mix rottweilera i owczarka niemieckiego.
Z rottkiem podjechaliśmy na policję zgłosić przestępstwo.
Po powrocie do Warszawy rottek bezpośrednio trafił do weterynarza na obdukcję. ( W aucie zaprzyjaźniliśmy się bardzo, były przytulanki i karmienie)
Obdukcja wykazała: wygłodzenie, rany na karku po wrastającym łańcuchu, potężny ropień na łapie, po przekłóciu którego sączyła się zielona wydzielina.
Pies wypił ze 4 litry wody na raz, nie wiadomo jak długo nie pił (wiadomo, że właściciel pojawia się raz na kilka tygodni, a na pytanie sąsiada co z psami odpowiedział "niech wpier... śnieg jak są głodne")
W tej chwili psiak jest jeszcze u wetów, zostanie tam do jutra na obserwacji, potem zabieramy go do Klembowa do naszego tymczasu, po zaszczepieniu i kastracji (przede wszystkim zaleczeniu ran) szukamy mu domu.
Fotki z interwencji wrzucę jak tylko naładuję baterię, gdyż na tym mrozie padła mi po zrobieniu kilku fotek.
Ogromnie się cieszymy, że tym razem zdążyliśmy na czas.
 |
|